Reichsautobahnlager Gostomken
w Owśnicy w okolicy Gostomka przy drodze Gostomie - Korne
Pierwsza z prawej właścicielka fotografii pani Bernarda Breska
(żona Augustyna - patrz niżej) , która wciąż (czerwiec
2007) mieszka w Owśnicach, na jej polu znajdował się autostradowy obóz
pracy.
Współcześnie miejsce gdzie znajdował się obóz:
http://byekuf.republika.pl/reichsautobahnlager/reichsautobahnlager.html.
Tekst z czasopisma z lat 60.:
PARTYZANCI
Dość wcześnie w
lasach otaczających Korne zawiązała się partyzantka. Partyzanci ukrywali się w
bunkrach, które wykopali sobie w „Dębinie” Burandta i u mieszkających pod lasem
gospodarzy. Dowodził nimi komendant powiatowy „Gryfa Pomorskiego” Leon Kulas
(„Zawisza”). Gdy zmrok ogarniał wioskę przedzierali się do niej ludzie Kulasa i
Augustyna Breski („Zbych”). Ten ostatni urodził się w Kornem, ale mieszkał w
pobliskich Owśnicach. W„Gryfie” był zastępcą d-cy saperów i komendantem
operacyjnym na powiaty kościerski i bytowski. Grupa Breski operowała w rejonie
Korne – Skwierawy i liczyła ok. 20 ludzi. „Zbych” rozpoczął swą działalność
tragikomicznym epizodem.
W okolicach Gostomka znajdował się obóz żydowski. Więźniowie budowali
autostradę. Nadzór nad nimi sprawowali SA-mani (raczej błąd, powinno być SS-mani
– BB). Pędzili oni często wycieńczonych Żydów na pola Kornego, aby zbierali z
nich kamienie. Pewnego dnia, podczas powrotu więźniów z takiej wyprawy, SA-man
zaczął okładać pałką jednego z więźniów, który z wycieńczenia, zmęczenia i głodu
nie mógł już dalej iść. Działo się to na skraju lasu. „Zbych zaczajony w
gęstwinie sprawdził, czy nikt od tyłu nie przeszkodzi mu w ucieczce. Kiedy
przekonał się, że droga jest wolna, wpakował SA-manowi pocisk w niewymowną część
ciała. Od tego czasu żaden SA-man nie odważył się bić Żydów w lesie.
Budowali więc więźniowe spod Gostomka autostradę, która miała połączyć Królewiec
z Berlinem i zbierali z chłopskich pół kamienie. Głód i choroby dziesiątkowały
ich. Trzeba było pomyśleć o możliwości przyjścia im z pomocą. I oto, któregoś
dnia stał się „cud”. Obok kamieni, Żydzi na polach korneńskich gospodarzy,
zaczęli znajdować ugotowane ziemniaki. Bystry obserwator mógł wszakże
zaobserwować, że wieczorami korneńskie gospodynie gotowały ich ponad miarę a w
niektórych domach myszkował stary Cyrzan (sołtys – BB), który jakimiś tajemnymi
drogami porozumiewał się z „Zawiszą” i „Zbychem”. „Cud” miał bardzo prozaiczne i
bardzo ludzkie podłoże. Była nim solidarność gnębionych ludzi.