Reichsautobahnlager Neuschönwalde (Zagozd)

Informacje zebrane z "Głosu Pomorza" i "Głosu Koszalińskiego"

I.

Bronisław Tablewski z Koszalina: „Tak się złożyło, że już 20 listopada 1939 roku, jako robotnik przymusowy, zostałem wraz z innymi osobami wywieziony z Grudziądza i trafiłem do obozu pod nazwą »Reichsautobahnlager Neuschönwalde«, Kreis Dramburg (obecnie miejscowość Zagozd, pow. Drawsko Pomorskie). Obóz był położony około 3 km od Drawska, w polu baraki drewniane ogrodzone płotem drewnianym z drutem kolczastym. Niespełna 1 km od obozu przebiegała wytyczona trasa pod przyszłą autostradę. Drugi obóz był w miejscowości Kümken, obecnie Kumki. Byliśmy zatrudnieni przy zbieraniu wierzchniej warstwy ziemi, tzw. »Muttererde«. Praca była ciężka. Wczesna zima 1939 roku i silny mróz nie pozwalał (ziemia zmarznięta) na wydajną pracę. W grudniu i w styczniu 1940 roku ziemia była tak zmarznięta, że roboty musiano przerwać. Postanowiono wykorzystać nas do innych prac, rozsyłając do różnych miejscowości. Ja wraz z 50 osobami trafiłem do Nosówka koło Białogardu, gdzie byłem zatrudniony przy odbudowie mostu kolejowego, zerwanego przez powódź".

Cytat z:  MARCIN BARNOWSKI, Ślady autostrady, [w:] "Głos Pomorza" z 15-16 kwietnia 2000 r.

II.

W czasie wojny na terenie powiatu drawskiego pracowało kilka tysięcy jeńców wojennych i cywilnych pracowników przymusowych. Pierwsze transporty z Grudziądza, Torunia i Bydgoszczy przybyły na teren powiatu jesienią 1939 r. Przywiezione tu osoby skierowano w pierwszym rzędzie do budowy autostrady. Wśród nich był mieszkający teraz w Koszalinie Bronisław Tablewski, który 20 listopada 1939 r. z nakazem pracy z Grudziądza przyjechał pociągiem w bydlęcym wagonie na stację Dramburg (obecnie Drawsko Pomorskie).

Ustawili nas w kolumnę i przemaszerowaliśmy do miejscowości Neuschönwalde (obecnie Zagozd dop. aut.). W marszu pozwolono nam śpiewać po polsku. Po raz ostatni - zaczyna swoją opowieść B. Tablewski. - Obóz położony był w polu, ogrodzony drutem kolczastym. Mieszkaliśmy w barakach. Nasza praca polegała na zdejmowaniu wierzchniej warstwy ziemi z wytyczonej trasy pod przyszłą autostradę. W naszym obozie przebywało ponad 200 osób. W sąsiedztwie byty jeszcze dwa podobne obozy: w Kumkach i w Zarańsku. Pod koniec listopada rozpoczęła się prawdziwa zima. Mróz i duże opady śniegu przerwały prace ziemne. Skierowano nas wówczas do odśnieżania, byśmy nie siedzieli bezczynnie. Tak doczekałem pierwszej gwiazdki z dala od rodziny.

B. Tablewski w liście do rodziny z Grudziądza poskarżył się na krytyczne warunki panujące w obozie: zimno, złe jedzenie i brak wynagrodzenia za pracę. Ne konsekwencje nie trzeba było długo czekać: - 27 stycznia przyjechali po mnie SS-mani. Jak na ironię tego dnia w barakach było ciepło, a obiad też był nie najgorszy. Zostałem uznany za kłamcę. Gestapowiec pobił mnie, po czym przewieziony zostałem do aresztu w Łobzie.

Po kilku tygodniach pan Bronisław wrócił do obozu. W lutym 1940 r. los uśmiechnął się do niego. Wraz z pięćdziesięcio-osobową grupę wysłany został do prac przy odbudowie uszkodzonego mostu kolejowego na rzece Radwi, na trasie pomiędzy Białogardem a Koszalinem. Praca byle tam o wiele lżejsza, a Niemcy nie znęcali się nad jeńcami. Do Zagozdu już nie wrócił.

Nieżyjący już Stanisław Tyrański przyjechał do Zagozdu w maju 1945r. Jego gospodarstwo znajduje się kilkaset metrów od byłego obozu jenieckiego, po którym dzi­siaj zostały tylko fundamenty budynków. - Ojciec był w niewoli w Słonowicach, a po wyzwoleniu przyjechał tutaj - opowiada syn Tadeusz Tyrański, który objął po ojcu gospodarkę. - Pamiętam jak tato opowiadał nam, że po przyjeździe spotkał w Zagoździe młode Niemki. To one wskazały mu świe­że jeszcze mogiły. „Jak ktoś umarł, to do dołu”- mówiły kobiety.

Mieszkaniec Drawska Pomorskiego Eugeniusz Piecewicz odnalazł w lesie w okolicach miejscowości Zagozd dwa usypane z ziemi kopce o wymiarach 5 x 8 metrów każdy. Od okolicznych mieszkańców dowiedział się, że są to zbiorowe mogiły jeńców pracujących podczas wojny przy budowie autostrady Berlin - Królewiec. Sprawą zainteresował Instytut Pamięci Narodowej.

- Na podstawie zeznań świadków i dokumentów archiwalnych ustaliliśmy, że w czasie wojny w powiecie drawskim przy budowie autostrady pracowały setki jeńców wojennych (głównie Rosjanie i Polacy) oraz cywilni pracownicy przymusowi - mówi prokurator Krzysztof Bukowski z Delegatury IPN w Koszalinie. Jeden z obozów znajdował się w pobliżu wsi Zagozd.

Na 31 sierpnia wyznaczono po­szukiwanie i ewentualną ekshumację zwłok w miejscach wskazanych przez Eugeniusza Piecewicza i okolicznych mieszkańców Do lasu w pobliżu kolonii Zagozd przyje­chali prokurator K. Bukowski, biegły sądowy lek. med. Waldemar Szymański, przedstawiciele Urzędu Miasta i Gminy w Drawsku Pomorskim, sanepidu i pracownicy Zakładu Usług Komunalnych. Prace prowadzono w czterech miejscach. Dwa doły o głębokości l,5 metra wykopano w miejscu kopców usypanych z ziemi. Nie znaleziono w nich szczątków ludzkich. Kolejne miejsca wskazał Kazimierz Kasprzak.

- Będąc dzieckiem, na początku lat pięćdziesiątych, bawiłem się z kolegami w chowanego w barakach jenieckich. Później mieszkańcy rozebrali je - mówi. - Pamiętam, jak ojciec wskazując ręką skarpę po­między obozem, a wyschniętym dzisiaj stawkiem mówił mi:„Tutaj za­kopano setki ciał".

Pracownicy ZUK wykopali w skarpie dwa doły, ale i tym razem niczego nie znaleziono. Skarpa jest ogromna i przekopanie całej - ze względu na koszty - nie wchodzi w grę.

- Nie udało nora się skontaktować z bezpośrednimi świadkami hitlerowskich zbrodni w Zagoździe. Nie wiadomo czy jeszcze żyją - mówi prokurator Bukowski. - Osoby, które przesłuchaliśmy, tragiczne zdarzenia sprzed lat znają z opowieści rodziców przebywających w obozie. Chcę jeszcze przesłuchać dwóch świadków, ale to również są dzieci robotników przymusowych.

Prokurator Bukowski przyznaje, że ta sprawa najprawdopodobniej zakończy się umorzeniem. E. Piecewicz nie zamierza jednak składać broni.

- Będę szukał świadków, a jak trzeba będzie to sam przyjdę tu z łopatą i będę szukał kości - zapowiada. Z grupa przyjaciół z Drawska Pomorskiego chce na wzgórzu w pobliżu Gajewka postawić pomnik budowniczych autostrady, ofiar niewolniczej pracy.

Na razie umieściliśmy na wzgórzu skromną kapliczkę z figurą Matki Boskiej – mówi wskazując ręką teren, przez który przebiegać miała niedokończona autostrada. - Niedługo postawimy tu obelisk z tablicą pamiątkową. Na uroczyste otwarcie zaprosimy żyjących jeszcze uczestników tamtych wydarzeń.

Pomysłodawcy chcieliby, żeby na wzgórzu powstał cmentarz oraz punkt dokumentujący katorżnicza pracę jeńców z ogarniętej wojną Europy.

Akapity zacytowano z: Krzysztof Bednarek Ofiary niedokończonej autostrady i Tajemnica sprzed lat, [w:]
"Głos Koszaliński" 29-30.V.2004 r. i 04.IX.2004 r.
 

Zdjęcie wysłane z Reichsautobahnlager Neuschönwalde w dniu 17.11.1939 r. przez polskiego robotnika.

<<<powrót

strona główna