Zbigniew Nienacki „Pan Samochodzik i zagadki Fromborka”
I tu o autostradzie słów kilka, niezbędnych dla wyjaśnienia całej akcji.
Niemcy zaprojektowali budowę ogromnej, dwustrumiennej autostrady, łączącej Elbląg z Królewcem. Zrealizowano jednak tylko jeden odcinek tego projektu, i to częściowo. Autostrada posiada jeden betonowy strumień, budowę drugiego zarzucono.
Jak każda autostrada, tak i ta nie ma żadnego skrzyżowania, wszystkie przecinające ją drogi prowadzą albo pod nią, albo nad nią przez specjalnie zbudowane wiadukty i mosty. Z bocznych dróg wyjeżdża się okólnicami, co zwiększa widoczność i pozwala bezpiecznie włączyć się do ruchu na autostradzie, na której można rozwijać dużą szybkość.
Ale autostrada Elbląg-Królewiec jest dzisiaj zupełnie martwa, albowiem wraz z podziałem Prus między Polskę i Związek Radziecki straciła swoje znaczenie komunikacyjne i militarne. Jest ona niepotrzebna w naszej sieci dróg, gdyż przecina ją granica państwowa. Przejścia graniczne są w zupełnie innych miejscach, ludność korzysta z dróg bocznych, bardziej przydatnych, bo łączących wsie i osiedla.
I oto w tym miejscu znalazł się czerwony mustang. Do granicy pozostawało jeszcze kilkanaście kilometrów pustej autostrady. Rozpoczął się prawdziwy pościg.
Nie wiem, jaką maksymalną szybkość potrafi rozwinąć mustang. Ale już po kilku minutach jazdy autostradą spostrzegłem, że strzałka szybkościomierza wehikułu dotknęła liczby sto sześćdziesiąt. Nie był to jeszcze koniec. Mustang mknął coraz szybciej i szybciej. Błękitny opel zaczął pozostawać w tyle...
Wówczas wydarzyło się coś, co spowodowało, że z piersi panny Ali wydobyło się radosne westchnienie, a magister inżynier Zagadło wpadł w takie zdziwienie, że o mało nie zjechał z autostrady i swoim błękitnym oplem nie wpadł do rowu.
Już owe sto sześćdziesiąt kilometrów na godzinę budziło zdumienie panny Ali. Mrugając oczami z niedowierzaniem patrzyła na licznik wehikułu, bo w głowie jej się nie mogło pomieścić, aby „rupieć” osiągał tak wielką prędkość. Ale ja jeszcze mocniej przycisnąłem pedał gazu.
Trzysta pięćdziesiąt koni mechanicznych samochodu ferrari 410 przyspieszyło swój bieg. Trzysta pięćdziesiąt koni mechanicznych ruszyło z kopyta, jakby ktoś strzelił z bata. W dwunastu cylindrach żywiej zagrała krew samochodu - żółta, wysokooktanowa benzyna. Dwa gaźniki tłoczyły benzynę do cylindrów.
Sto siedemdziesiąt. Dwieście... Dwieście dziesięć... Dwieście dwadzieścia...
Wyprzedziłem opla z taką łatwością, z jaką jadący z górki rowerzysta wyprzedza idącego pieszo człowieka. Wyprzedziłem czerwonego mustanga z taką łatwością, z jaką rowerzysta wyprzedza chłopską furmankę.
- Ten pana wehikuł - wyjąkała panna Ala - on jest chyba... zaczarowany...
Wyprzedzając mustanga zerknąłem na pannę Anielkę. O dziwo! Nie była zdumiona ani przerażona. Mógłbym niemal przysiąc, że coś w rodzaju tryumfującego uśmiechu ukazało się na jej twarzy. "Czyżby to ona zwyciężyła?" - przemknęło mi przez myśl.
Lecz zaledwie mój wehikuł znalazł się przed mustangiem, ujrzałem czerwoną ostrzegawczą tablicę z napisem. "Strefa graniczna", a po chwili, bo przecież jechaliśmy w zawrotnym tempie - zobaczyłem biało-czerwoną tablicę z białym orłem. Napis na tablicy głosił: "Granica państwa". Szosę przegradzał biało-czerwony szlaban, przy którym stal na warcie żołnierz WOP-u, z zielonym otokiem na czapce.
Na widok dwóch aut mknących z szaloną szybkością w kierunku granicy wartownik przesunął swój automatyczny pistolet z ramienia na piersi i bardzo wyraźnym gestem położył dłoń na jego kolbie. Te dwa pędzące samochody sprawiały na nim wrażenie jakby ich właściciele nie chcieli uwzględnić faktu istnienia granicy.
Przycisnąłem hamulec, to samo zrobiła czarna dama w mustangu. Zapiszczały opory kół, wozem moim trochę zarzuciło, lecz przecież zdążyłem zatrzymać się przynajmniej o czterdzieści metrów przed szlabanem.
Fragment ze strony 120 i 121, wydanie z 1990 roku, Olsztyn.
Książka pierwszy raz ukazała się w 1972 roku. Autor dokonał w powyższym tekście pewnego zmyślenia ignorując fakt braku istnienia w owym czasie mostów nad Pasłęką, Młynówką i zwłaszcza nad Omazą, na wysokości którego Pan Samochodzik wyprzedzał mustanga.